Ostatnie
ze spotkań w Zachodniopomorskiej Jednostce Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym
odbyło się w miejscu niezwykłym, bowiem od września br. rozpoczęliśmy realizację projektu pt.
„Integracja przez sport” współfinansowanego z budżetu Wojewody
Zachodniopomorskiego w ramach współpracy w obrębie polityki społecznej z organizacjami pozarządowymi.
Pierwszy
blok tematyczny (trzy spotkania) dotyczą jazdy konnej – tzw. terapii z koniem, gdyż jak powszechnie wiadomo kontakt z koniem bardzo
silnie wpływa na wszystkie Nasze zmysły. A współpraca z tak silnym zwierzęciem
łączy się nie tylko ze wzrostem poczucia własnej wartości i pewności siebie, ale
pozwala też nawiązać swoistego rodzaju więź pomiędzy koniem a człowiekiem.
Dlatego też, po uprzednim
przeszkoleniu przez Naszą Wolontariuszkę na jednym z piątkowych spotkań w siedzibie Naszej Jednostki z zakresu zasad kontaktu z
koniem tzn. co nam wolno, a czego nie
wolno, by zachować 100% bezpieczeństwa zarówno dla Nas, jak i dla koni, w niedzielę 8 września br. udaliśmy się do stajni Galoper.
Stajnia
Państwa Agnieszki i Jarosława Soboli znajduje się na pograniczu Tanowa i Trzeszczyna, ok. 15 km od centrum Szczecina. Otaczają ją piękne lasy i
rozległe łąki, jednym słowem raj dla duszy, gdzie wykwalifikowani właściciele
zachwycają swoją obszerną wiedzą i nieocenioną życzliwością.
Zajęcia w stajni pod okiem Pani
Agnieszki rozpoczęliśmy od poznania infrastruktury stadniny, ilości
wierzchowców oraz ich ras. Dowiedzieliśmy się gdzie, i jak one mieszkają, ile
czasu powinny przebywać na pastwiskach oraz co jedzą i jak ich dieta wpływa
na ich siłę. Każdy z nas mógł dotknąć
siana, owsa czy specjalnej energetycznej paszy. Po tym wprowadzeniu, mogliśmy
się poznać bliżej z końmi, dotknąć ich, pogłaskać. Pani Agnieszka bardzo
dokładnie odpowiadała na Nasze wszystkie pytania dotyczące m. in. tego jak dużo
konie jedzą, jak często są w ciąży i jak długo ona trwa oraz czym się różnią
konie rekreacyjne od wyścigowych. Po krótkim instruktarzu z zakresu
czyszczenia, każdy z Nas miał obowiązek wziąć szczotkę, zgrzebło i kopystkę i
wyczyścić część wierzchowca, na którego mieliśmy wsiąść. Gdy już można było
Nasze konie okiełznać i osiodłać przyszedł czas na pierwsze przejażdżki.
Co ciekawe najodważniejsze okazały
się kobiety, to one pierwsze dosiadły dużego gniadosza o imieniu Kuba, a za
nimi dopiero podążyli mężczyźni. Mniejsi wolontariusze mieli okazję odbyć
przejażdżkę na karym 18-letnim kucu walijskim o imieniu Dunkan.
Spotkaniu
nie obyło się bez różnych pysznych smakołyków z napojami, kawą, herbatą, gdy
inni oddawali się jeździe konnej, drudzy oczekujący na swoją kolej poświęcali
czas na degustację i rozmowę dzieląc się swoimi wrażeniami ze spotkania.
Jak, na pierwszy raz nauczyliśmy się dość dużo, zarówno z zakresu samego kontaktu z koniem, jak podstaw dobrego dosiadu. Kto wie, może na kolejnych spotkaniach uda Nam się zakłusować.
Pragniemy
podziękować, zarówno Właścicielom stajni i Wolontariuszom, jak i wszystkim wierzchowcom, którzy dzielnie i cierpliwie z Nami współpracowały.
Relacja
z kolejnego bloku tematycznego już wkrótce.
Tekst: Anna Podgórna
Było super dziękuję...i czekam na kolejne spotkanie
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne spotkanie w stadninie
OdpowiedzUsuń